Panna Julia

15August Strindberg

PANNA JULIA
(Froken Julie)
przekład: Zygmunt Łanowski

reżyseria:  Jan Maciejowski
scenografia:  Barbara Zawada
światło: Maria Machowska


obsada:
Julia - Agnieszka Wróblewska
Jean - Andrzej Dopierała
Krystyna - Alina Chechelska

Premiera: 3.02.1997

 

 


 

 

Poprosiłem o pomoc profesora Jana Maciejowskiego, a on,  wraz  z Barbarą Zawadą  (żoną  i scenografką), zgodził się poprowadzić nas do premiery. 
Jan Maciejowski – jeden z najważniejszych ludzi w moim teatralnym życiu. To po obejrzeniu genialnych  „Szewców” Witkacego  reżyserowanych przez niego w  Katowicach,  zdecydowałem  się starać o przyjęcie do Zespołu aktorskiego  Teatru Śląskiego i pozostałem w nim do dziś. Grałem potem w większości realizowanych przez niego przedstawień… 
Pod jego opieką  poznałem właściwy sens i smak  prób  teatralnych,  zespołowego poszukiwania i realizowania  celu. Zawsze będę mu za to wdzięczny…

 a

e

Agnieszka Wróblewska – moja panna Julia – krucha  i dziewczęca, obsadzona absolutnie wbrew tradycji grania tej roli. Kobieta – dziecko z niepokojącą, szaloną skazą…

Alina Chechelska – skupiona , pełna wewnętrznej siły, świadoma tego,  że dobra aktorka potrafi zaistnieć nawet w drugoplanowej roli…

Próby -  zimą , w nieogrzewanych ,  przypadkowych salach,  w  „Cogitaturze”  o oblodzonych od wewnątrz drzwiach.  Agnieszka i Alinka w płóciennych halkach , ja obnażony do pasa. Cała trójka  buchająca  parą  z ust … i  pan  Jan, gdzieś w ciemnościach na widowni,  w narciarskiej puchowej kurtce i termosem, cierpliwie  zeskrobujący  z nas aktorskie sposobiki  i zewnętrzności - ”skorupki” jak mówił.

c

Zdjęcie powyżej, to główny motyw jednego z  moich projektów plakatu do spektaklu. Alina Chechelska jako Krystyna , w swojej czarnej „kościelnej” sukni,  trzyma mocno za ręce dwoje nagich, małych dzieci z imiennymi tasiemkami na przegubach rączek. Pewna swojej moralnej racji, z zaciętym wyrazem twarzy przypomina trochę Czarną Kucharkę z bajki dla dzieci. To był jeden z głównych tematów naszego przedstawienia. Dziewczynka to Kinga, córka moich sąsiadów z bloku, chłopczyk, to Alex, mój bratanek.

f

Krystyna ze spojrzeniem zwróconym w niebo, stoi w orgiastycznym kręgu nagich ciał. Noc Świętojańska była głównym motorem działań postaci scenicznych i jednym z kluczy interpretacyjnych spektaklu. Światło do przedstawienia opracowała Marysia Machowska, która brała również udział w scenach Nocy Świętojańskiej w telewizyjnej wersji spektaklu. Akustyka nie było. Ścieżkę dźwiękową uruchamiali ci z nas, którzy akurat nie byli zajęci na scenie.

b

Noc przed premierą na Scenie 113 w  Górnośląskim Centrum Kultury spędziłem na drabinie wieszając  pod sufitem  na drutach czarne kotary. Tamto miejsce w niczym jeszcze nie przypominało obecnej sceny teatru Korez   -  szare, dywanowe wykładziny na ścianach, plątanina rur nieczynnej klimatyzacji pod sufitem,  kilka reflektorów i podestów  ze zbieraniną  krzeseł dla widzów…

W 1998 roku w  Ośrodku TVP Katowice powstało telewizyjna wersja naszej "Panny Julii". Przeniesienia dokonałem wspólnie z Leszkiem Ptaszyńskim.

 

Przedstawienie powstawało prawie zupełnie bez pieniędzy.

W realizacji pomogli nam Przyjaciele i Sympatycy. Wszystkie trzy katowickie Elektromontaże : prezes Jerzy Rzyski, dyrektor  Zygmunt  Jaśniok, nieżyjący już dyrektor Telekomunikacji Polskiej S.A  pan Henryk Beberok, Prezes  Jefimiuk z Przedsiębiorstwa Spedycji C.Hartwig  Katowice, Jan Gorol właściciel sklepu 4 – YOU …i kwiaciarnia mojej żony Ewy, która była opiekuńczym duchem przedsięwzięcia.

 

Autorką wszystkich zdjęć do spektaklu  jest  Agnieszka Piotrowska.

więcej zdjęć

 

PRASA O "PANNIE JULII"

(...) "Panna Julia" może liczyć na sukces - przede wszystkim ze względu na dobre rzemiosło reżyserskie i aktorskie (...)

Danuta Lubina-Cipińska, 15 lutego 1997 Gazeta Wyborcza

(...)Dopierała z dobrym skutkiem przełamuje swoja posturę amanta, a parę razy wręcz zaskakuje nowymi środkami wyrazu. (...)atutem Wróblewskiej jest wspaniała dziewczęca uroda, znakomicie kontrastująca z burzą złych uczuć, które w sobie kumuluje.To jeszcze dziecka, które nie bardzo pojmuje co się z nim dzieje, a jednocześnie grzężnie w pułapkach własnej cielesności. Bardzo mi się ten pomysł podoba. (...)

Henryka Wach-Malicka "Dziennik Zachodni" luty 1997

(...)Przedstawienie precyzyjnie i głęboko penetruje zakamarki ludzkiej duszy, w której nienawiść bliska jest prawdziwej miłości (...) Dramaturgia Strindberga, nieco dziś zapomniana, nabiera w tej interpretacji zaskakująco nowego wyrazu. (...)

Henryka Wach-Malicka Katowicki Informator Kulturalny luty 1997

(...)Potężnym scenom instytucjonalnym przybywa konkurentów (...)

Dziennik Zachodni